D r o b n a s z l a c h t a
(Fragmenty ze wstępu do Herbarza Ignacego Kapicy Milewskiego autorstwa Zygmunta Glogera)
Drobna szlachta zwana chodaczkową, szaraczkową, zagrodową, zaściankową, zagonową, okoliczną, drążkową itp. najliczniej w Polsce osiadła ziemie objęte dziełem Kapicy. Dzisiaj na 630 wsi położonych w dawnej ziemi Bielskiej jest 460 zamieszkałych przez drobną szlachtę - ten sam stosunek widzimy i w dawnej ziemi Łomżyńskiej, Wizkiej, Nurskiej itd. W dziele Kapicy wszystkie te wsie mamy już w wieku XV. Tak liczna w Polsce drobna szlachta, jako ogromna część składowa narodu i czynnik niemały jego dziejów domowych, jakże niedostatecznie została uwzględnioną przez badaczy naszych; chociaż już Szajnocha słusznie ją nazywa kluczem w wielu razach do zrozumienia dziejów polskich. Szlachta ta u nas, dostarczała w dawnych wiekach najwięcej ludzi do obrony granic Rzeczypospolitej, uważając służbę rycerską nie za zasługę, ale za obowiązek. Ubóstwa nigdy się nie wstydziła, szczycąc się, że dźwiga pług i miecz zarazem. Z Mazowsza i Podlasia szlachta ta rozniosła nazwiska swoje po całym niemal kraju, w którym dzisiaj nie masz zakątka, aby nie posiadał rodzin mających swoje gniazda w ziemiach wzmiankowanych, swoją historię w dziele Kapicy.[…]
Uszlachcanie w średnich wiekach kmieci przez mazowieckich książąt, za męstwo w boju okazane, często jeszcze miało tu miejsce potem za królów polskich, co przyczyniało się do wzrastania w tych stronach ogromnej już liczby szlachty, bo 2/3 ogólnej ludności stanowiącej. Stryjkowski (w Pobudce) wychwalając męstwo Mazurów, którzy zbroili się w szarszuny (broń sieczną), kijce i pukawki (kije i strzelby), powiada, iż przy zdobywaniu Wielkich Łuków, Wieloch Mazur, poddany Lasockich ze wsi Miastkowa (Ziemia Łomżyńska), choć był postrzelony, przecie szedł oślep z ogniem w ręku i palił parkan forteczny, za co go król Stefan Batory uczynił szlachcicem. Całe rzesze tej drobnej szlachty były podziwem dla cudzoziemców, a nade wszystko równość najuboższego szlachcica z magnatem, bo jak mówi przysłowie:
„Szlachcic na zagrodzie - równy wojewodzie.”
Za granicą wówczas tego nie znano. Beauplan (pisząc za króla Władysława IV) powiada, że są w Polsce tak ubodzy ze szlachty, iż zaledwie po kilka zagonów ziemi posiadają, sami je uprawiają i nie wstydzą się bynajmniej służyć u możniejszych. Ja sam (powiada Beauplan) miałem za woźnicę podobnego szlachcica. Dalej powiada, że ponieważ najuboższy szlachcic równie wysoko trzyma o sobie, jak najbogatszy, i wie, że z zasługą i nauką może być senatorem a nawet królem, więc w tych nadziejach od pierwszej młodości uczą się po łacinie i wcześnie starają się pięknymi czynami dać poznać na wojnie, by ich hetman do urzędów i starostw zalecał królowi. Tę szlachetną chęć wywyższenia się przez naukę i męstwo, widzimy u drobnej szlachty jako rzecz tradycyjną a w obyczaju narodowym leżącą. Gdy w wieku XVII i później, szkoły utrzymywali Jezuici widzimy u nich na Podlasiu i Mazowszu natłok ubogiej szlachty wstępującej potem jużto do palestr lub stanu duchownego, już to powracającej na zagon ojcowy. Że zaś Jezuici w łacinie szczególniej młódź ćwiczyli, stąd pospolitą było rzeczą, iż ze szlachcicem, co szedł za pługiem można się było rozmówić po łacinie jak po polsku, a w każdym domu znaleźć polskie i łacińskie książki, tudzież skrzynkę z łacińskimi papierami tyczącymi się dziedzictwa i prawa. Po upadku Jezuitów mnóstwo ubogiej młodzieży garnęło się do szkół pijarskich w Drohiczynie, Łomży i Szczuczynie, a wielu z niej zajaśniało potem nauką talentem i stanowiskiem w kraju. Po urządzeniu wzorowych szkół w Białymstoku (za rządów pruskich), uboga młodzież okoliczna pośpieszyła do nich po światło, jak również do tak zwanej Akademii w Białej. OO. Misjonarze w Tykocinie już w zeszłym wieku utrzymywali wyborną kilkoklasową szkołę, zamienioną potem na podwydziałową. Były to wszystko źródła, gdzie szukano oświaty. Z dawnych czasów przechowało się tu pojęcie o konieczności łaciny, jako pierwszego wykształcenia, zaś niedawno jeszcze byli nauczyciele wiejscy (Bakalarze), uczący dzieci po łacinie, którą sami już tylko z tradycji posiadali.
Nazwiska szlacheckie
Szlachta mazowiecka i podlaska nazwiska swoje jak i prawie wszystka inna w kraju, wzięła od wsi, w których dziedziczyła. Jeżeli więc w jednej wsi było kilkunastu lub więcej dziedziców, to często kilkadziesiąt rodzin jednego zaczęło używać nazwiska. Stąd, że nazwisko wzięte jest zawsze od wsi, czyli od domu dziedzicznego, szlachta zowie je przydomkiem, gdyż stoi ono przy domach jej, bo np. we wsi Pogorzałkach mieszkają Pogorzelscy, w Kropiwnicy Kropiwniccy itp. To, co w ogóle zowiemy przydomkami, ma tu nazwę przezwiska. Z przyczyny, że tyle domów szlacheckich w każdej wsi jedno nosi nazwisko, powstały dla odróżnienia od siebie tych pojedynczych rodów, dziedziczne przezwiska, bo często od kilku wieków z ojca na syna przechodzące. Choćby, więc kilkadziesiąt we wsi było jednakowych nazwisk i imion, to rody odróżniają się swymi przezwiskami. I tak Szwed, Sobieszczyk, Gąsiorek, Szczygieł, Kokoszka są to przezwiska z liczby wielu, jakie widzimy u szlachty tamtych okolic. Cały np. ród Kropiwnickich idący od jednego, który niegdyś ze Szwedami walczył, ma przezwisko Szwedów, w ten sam sposób powstało przezwisko Sobieszczyków. Imię dane na chrzcie zowią tu często nazwiskiem, bo mówią, że to jest nazwiskiem człowieka, czym go nazwą ludzie po urodzeniu; to zaś, z czym człowiek na świat przychodzi, jest jego przydomkiem, bo stoi przy domu, w którym się urodził. Jeżeli jednego przydomku rody zamieszkały we wsiach różnych nazwisk, to dla odróżnienia biorą często od wsi tych drugie przydomki. Tak np. ród Kapiców osiadłszy we wsi Milewie, dla odróżnienia się od innych Kapiców zowie się (w papierach urzędowych) Kapicami Milewskimi. Zdawało się niekiedy obyczajem w Polsce pospolitym, że drugi taki przydomek stawał się z czasem rodowym nazwiskiem. Wszystkie wsie szlacheckie mają także po kilka nazwisk. Jedno z nich jest głównym, właściwym zwykle kilku siołom, a raczej pewnej przestrzeni ziemi kilkadziesiąt lub więcej włók rozległej. Wszystkie osady i wsie na takiej przestrzeni założone noszą naprzód jedno ogólne jej nazwisko a dopiero w szczególe mają inne oddzielne drugiego rzędu nazwy. Te nazwy drugiego rzędu poszły bądź od jakiejś właściwości położenia np. wśród błot, lasu, gór itd., bądź od rodowości mieszkańców pierwotnych np. wsie: Litwa, Litewka, Ruś, Lachy itd.; najczęściej zaś od imion dawnych dziedziców, jak wsie Jankowo, Wawrzyniec, Pietrasze itd. Osady znowu należące do dzieci po Pawle, nazwano Pawłowiętami, po Macieju - Maćkowiętami, po Tomaszu - Tomkowiętami itd. To dawanie kilku nazw jednej wsi jest tak powszechnym, że w dawnej Ziemi Bielskiej i Łomżyńskiej podobno nie masz wsi szlacheckiej o jednej nazwie.[...]
W: Kapica Milewski, Herbarz. Kraków, 1870, wstęp Z. Glogera, str. V-X.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz